Kiedy szaleństwo zmieniło się w koszmar? Co poszło nie tak z maseczkami na twarz? „Byle-maseczka” – zbrodnia czy kara? Czy nijakie maseczki powinny zostać zakazane?

          Maseczka to nowy „must have”. Stała się najbardziej widoczną częścią garderoby i czy tego chcemy czy nie stała się elementem stylizacji.

          Dlaczego po pół roku korzystania z nich i noszenia na co dzień wciąż traktowane są niczym przypadkowo, na moment rozłożony parasol, który w czasie ulewy ma wyłącznie ochronić przed deszczem, a nie dobrze wyglądać?

          Ozdabianie twarzy ładnym makijażem czy eleganckim zarostem jest normą, pomysły na fryzury i nakrycia głowy „łeb urywają”, tatuaże przyciągają uwagę, stroje oddają nastrój lub podkreślają charakter, buty to już filozofia. Pandemia nie zakończyła mody, a dresy nie wyparły strojów wyjściowych, więc dlaczego maseczki, które przykryły twarz całemu Światu są już tak długo, tak bardzo pandemicznie nudne?

          Wystarczy kilka maseczek w różnych kolorach, żeby zapanować nad wyglądem, a tymczasem najlepiej ubrane osoby na ulicach często można spotkać w banalnie wyglądających maseczkach niedopasowanych kolorem do stroju. Najbardziej wyróżniają się błękitne jednorazowe maseczki medyczne – pewnie praktyczne, ale czy wychodząc na ulicę o to właśnie chodzi? Zakładając nijakie maseczki stajemy się „niewidoczni” w tłumie, a nasza pieczołowicie rano przygotowywana stylizacja traci efekt.

          Brak refleksji nad własnym wyglądem w maseczce doprowadza do często groteskowych sytuacji kiedy pan w garniturze i w krawacie podróżuje metrem w maseczce „hello kitty”, pani w windzie podziwia swój total look malując usta, żeby po chwili upstrzyć ten widok spłowiałą żółtą maseczką z logiem i napisem Miody Polskie, albo tatuś na zakupach z synem w grzecznym sweterku i maseczce z wulgarnym napisem w języku obcym.

Dlaczego jest tak źle skoro może być tak dobrze?

          Odrobina kreatywności, pomysłowości, pamiętanie o stylu i modzie na ulicy pozwolą na podkreślenie swojej unikalności i osobowości w pełnej krasie, a nie tylko od stóp do głów z wyłączeniem części twarzowej.

          Warto zadbać, żeby nie tylko dysponować w swojej garderobie „praktycznymi” maseczkami, ale posiadać również kilka, które będą idealnie dopasowane do naszego ulubionego stroju, obowiązkowego garnituru, czy wyjętego na zimę płaszcza lub kozaków.

          Skoro musimy przykrywać twarz to róbmy to z szacunkiem dla samego siebie i … swojej twarzy.

Kiedy szaleństwo zmieniło się w koszmar? Co poszło nie tak z maseczkami na twarz? „Byle-maseczka” – zbrodnia czy kara? Czy nijakie maseczki powinny zostać zakazane?

          Maseczka to nowy „must have”. Stała się najbardziej widoczną częścią garderoby i czy tego chcemy czy nie stała się elementem stylizacji.

          Dlaczego po pół roku korzystania z nich i noszenia na co dzień wciąż traktowane są niczym przypadkowo, na moment rozłożony parasol, który w czasie ulewy ma wyłącznie ochronić przed deszczem, a nie dobrze wyglądać?

          Ozdabianie twarzy ładnym makijażem czy eleganckim zarostem jest normą, pomysły na fryzury i nakrycia głowy „łeb urywają”, tatuaże przyciągają uwagę, stroje oddają nastrój lub podkreślają charakter, buty to już filozofia. Pandemia nie zakończyła mody, a dresy nie wyparły strojów wyjściowych, więc dlaczego maseczki, które przykryły twarz całemu Światu są już tak długo, tak bardzo pandemicznie nudne?

          Wystarczy kilka maseczek w różnych kolorach, żeby zapanować nad wyglądem, a tymczasem najlepiej ubrane osoby na ulicach często można spotkać w banalnie wyglądających maseczkach niedopasowanych kolorem do stroju. Najbardziej wyróżniają się błękitne jednorazowe maseczki medyczne – pewnie praktyczne, ale czy wychodząc na ulicę o to właśnie chodzi? Zakładając nijakie maseczki stajemy się „niewidoczni” w tłumie, a nasza pieczołowicie rano przygotowywana stylizacja traci efekt.

          Brak refleksji nad własnym wyglądem w maseczce doprowadza do często groteskowych sytuacji kiedy pan w garniturze i w krawacie podróżuje metrem w maseczce „hello kitty”, pani w windzie podziwia swój total look malując usta, żeby po chwili upstrzyć ten widok spłowiałą żółtą maseczką z logiem i napisem Miody Polskie, albo tatuś na zakupach z synem w grzecznym sweterku i maseczce z wulgarnym napisem w języku obcym.

Dlaczego jest tak źle skoro może być tak dobrze?

          Odrobina kreatywności, pomysłowości, pamiętanie o stylu i modzie na ulicy pozwolą na podkreślenie swojej unikalności i osobowości w pełnej krasie, a nie tylko od stóp do głów z wyłączeniem części twarzowej.

          Warto zadbać, żeby nie tylko dysponować w swojej garderobie „praktycznymi” maseczkami, ale posiadać również kilka, które będą idealnie dopasowane do naszego ulubionego stroju, obowiązkowego garnituru, czy wyjętego na zimę płaszcza lub kozaków.

          Skoro musimy przykrywać twarz to róbmy to z szacunkiem dla samego siebie i … swojej twarzy.